Jak Pan sądzi? Dlaczego Polacy tak kochają Włochy?
Polacy rzeczywiście mają słabość do Włoch. Włoska kultura, kuchnia, kinematografia, moda i pogoda są chyba u większości Waszych rodaków na pierwszym miejscu. Skutery Vespa, kultowy Fiat 500, czy neapolitańska Margherita to symbole Italii na całym świecie, także nad Wisłą. Wydaje mi się, że w Polsce dochodzi tu jeszcze nostalgia za historyczną włoską żoną Waszego króla z dynastii Jagiellonów, królowej Bony. Wiem, że nakręciliście nawet serial o jej niezwykłym życiu. Bona w Polsce znana jest przecież z tego, że przywiozła ze sobą do Krakowa warzywa, ale i z silnego charakteru i niezwykłej inteligencji. Pochowana została jednak we włoskim Bari, dzieje naszych krajów przenikają się więc na przestrzeni wieków. Jest jeszcze oczywiście postać Karola Wojtyły, który znany jest na całym świecie jako Jan Paweł II, historia legionów polskich we Włoszech, Monte Cassino i wiele innych elementów, które tworzą wyjątkową mieszankę dumy, przywiązania i wzajemnej fascynacji pomiędzy Polakami a Włochami.
Pan, jaki rodowity Włoch, wybrał Polskę. Czym Pana urzekła?
Polska urzekła mnie swoją historią, filmami Kieślowskiego i twórczością Tadeusza Kantora. Gdy pierwszy raz przyjechałem do Polski, na casting do musicalu Cabaret, wylądowałem w Łodzi. To miasto było dla mnie kolebką polskiej szkoły filmowej, gdzie tworzyli i uczyli się choćby wspomniany Krzysztof Kieślowski, czy Roman Polański. Potem, pracując już na polskiej scenie i mając codzienny kontakt z ekipą sceniczną, a także z publicznością, urzekły mnie zaangażowanie, system pracy w polskim teatrze, a przede wszystkim sposób odbierania teatru przez polskich widzów. Jest to wyjątkowy element, który do tej pory na mnie działa :).
Po „Italo Disco” ponownie powraca do Torunia „Ciao Ciao Bambina”. Dlaczego wybór padł na Marino Mariniego?
Marino Marini w Polsce jest znanym włoskim piosenkarzem lat 50-tych i 60-tych. Paradoksalnie, we Włoszech mało kto o nim pamięta. Ukończył Konserwatorium w Bolonii, zdobył także dyplom z elektrotechniki. Do czasu powołania do służby wojskowej uczył muzyki. W 1947 został dyrektorem artystycznym Metropolitan music-hall w Neapolu. W 1949 odwiedził USA, gdzie dotarł polskim statkiem „Sobieski”, na którym pracował jako muzyk. Podczas tej podróży poznał muzyków jazzowych: Dizzy Gillespiego, Staną Keatona, czy Charliego Venturę. Był twórcą muzyki filmowej i występował na deskach rzymskich i neapolitańskich kabaretów.
W 1957 odniósł wielki sukces podczas koncertów w Europie, Stanach i Japonii.
W listopadzie 1961 kwartet „Marino-Marini” zaprezentował w Sali Kongresowej piosenki włoskie i taniec twist. W Wielkiej Brytanii jego zespół koncertował choćby w Liverpoolu, gdzie na widowni był obecny Paul McCartney.
W 1966 zakończył swoje występy estradowe, zajmując się wyłącznie komponowaniem, na przykład dla Louisa Armstronga. Marino Marini to wybitna, wielowymiarowa postać, warta zapamiętania.
Czego Polacy mogą uczyć się od Włochów i na odwrót?
Na pewno moglibyście wziąć od nas więcej luzu, radości i dystansu. Z drugiej strony polskie zorganizowanie i poważne podejście do obowiązków bardzo Włochom imponuje. Jesteśmy w sumie podobni- zarówno Polacy, jak i Włosi, są bardzo rodzinni i celebrują czas z bliskimi:).
Jakby miał Pan zachęcić do przyjścia na spektakl, co by Pan powiedział?
Zapraszam wszystkich kochających włoskie klimaty, muzykę a przede wszystkim dobrą zabawę do podróży przez życie i karierę wyjątkowego człowieka. W życiu Marino Mariniego nie brakowało polskich akcentów- od podróży do USA statkiem „Sobieski”, przez pięć przebojowych tras koncertowych aż po tajemniczą ukochaną z przeboju „Nie płacz, kiedy odjadę”. Zapraszam do Dworu Artusa już 29 listopada, o 18:00!
WIĘCEJ INFORMACJI O SPEKTAKLU TUTAJ
https://italoptik.com/alfamox/index.html